Chciałbym zacząć oczywiście od kwestii "dmuchania dyfuzora" i niby-bana, który miał na tym polu zaistnieć właśnie od tego weekendu.
Jak wiadomo pomysł ograniczenia ilości gazów wydechowych, wydobywających się z układu wydechowego gdy kierowca nie wciska pedału gazu, pojawił się tuż przed GP Hiszpanii. Pojawiły się oczywiście protesty, w związku z którymi pomysł odroczono. Najpierw do Kanady, później do Walencji, aż w końcu ostatecznie uznano, że zmiana zostanie wprowadzona od Silverstone.
Pomysł sam w sobie kontrowersyjny, bo wbrew proekologicznym twierdzeniom FIA wyglądało na to, że chodzi o przełamanie dominacji RBR... w trakcie trwania sezonu. Dość, że miało to odebrać im sporo docisku, to dodatkowo miało zwiększyć się szansa wystąpienia awarii w RS27.
Prawdziwe jajca zaczęły się jednak wczoraj. W związku z płaczem Renault, że ich silniki zamienią się w granaty, FIA (niemalże równo ze startem FP1) zezwoliła na wykorzystywanie w ich przypadku 50% otwarcia przepustnicy przy nodze zdjętej z gazu (oryginalnie ograniczenie dla wszystkich miało wnosić do 10% przy 18.000rpm, później limit podniesiono do 20%).
Mercedes najwyraźniej wyczuł szansę i również wywalczył pewne przywileje. W ich silnikach można doprowadzać do "szczątkowego spalania" w czterech cylindrach. Założyć więc można, że, wbrew temu co można było myśleć jeszcze w czwartek, to Ferrari najbardziej dostanie po czterech literach...
Pikanterii całej sytuacji dodaje plotka, którą dzieli się z nami Sokół:
Na efekty całego zamieszania będziemy musieli poczekać do zakończenia kwalifikacji, najpóźniej do zakończenia wyścigu. Efekty sportowe, bo polityczny smród pewnie jeszcze dość długo się będzie unosił.Podobno w drugim piątkowym treningu McLaren i Ferrari na znak protestu także stosowały 50% otwarcie[...].
Mam nadzieję, że komuś się chciało przeczytać i zachęcam do dyskusji. :mrgreen:
źródło
edit:
No i... nieaktualne! :lol: FIA znowu zmienia zdanie - zespoły korzystające z silników Renault tracą przywileje. Mercedes je zachowuje.